Franciszek Wieczorkowski
(1910-1981)
harcerz, elektryk
Franciszka Wieczorkowskiego wspomina Maria Wieczorkowska - córka
Już dawno nie mieszkam w Grajewie. Wyjechałam po zdaniu matury. Jednak na ile pozwala mi czas zawsze z przyjemnością powracam do miasta, z którym wiążą mnie wspomnienia z młodości. Tym bardziej, że całe życie i działalność mego ojca - Franciszka Wieczorkowskiego było związane z historią Grajewa i Ziemi Grajewskiej.
Mój ojciec, Franciszek Wieczorkowski, urodził się 27 marca 1910 r. w Szczuczynie. Wkrótce rodzina przeniosła się do Grajewa. związane to było z przeniesieniem siedziby powiatu szczuczyńskiego do Grajewa, a to z kolei wiązało się z praca mojego dziadka, który pracował w Urzędzie Skarbowym. Już w Grajewie urodziły się siostry ojca. Również w Grajewie ojciec uczęszczał do szkoły powszechnej, a później do gimnazjum. W tym czasie należał do słynnego już grajewskiego harcerstwa.
Z działalności w grajewskim harcerstwie, które kształtowało postawę życiową ojca, poza kilkoma zdjęciami i wspomnieniami przekazanymi mnie i siostrze w dzieciństwie pozostały dwie książeczki harcerskie. Z zapisów w nich wynika, że ojciec wstąpił do harcerstwa 8 września 1923 r. do I grajewskiej drużyny im. J.H. Dąbrowskiego, a przyrzeczenie harcerskie złożył 16 grudnia 1924 r. W 1930 r. został przydzielony do II grajewskiej drużyny harcerskiej im. T.Kościuszki, a dwa lata później do nowopowstałej III Drużyny Żeglarskiej im. S. Żeromskiego, z którą był szczególnie silnie związany. Ostatni wpis w drugiej z książeczek pochodzi z 1938 r., wtedy był na kursie jachtowym w Harcerskim Ośrodku Morskim w Gdyni. Poza tym w książeczkach znajdują się wpisy o zdobytych sprawnościach, przebytych przeszkoleniach i udziale w różnego typu biwakach, kursach i obozach.
Miał duże poczucie humoru, jego opowiadania były bardzo ciekawe i na długo zachowały się w naszej pamięci. Te mające związek z historią były przeplatane takimi z życia. Jedno pamiętam do dzisiaj. Był to na obozie w Gibach, pow. Suwałki. Obóz był na leśnej polanie. Nocą przy dogasającym ognisku ojciec stał na warcie. Nagle usłyszał dzwonek, a zza drzew wyłoniła się biała postać. Jak się okazało, był to chłop z pobliskiej wsi. Zginęła mu koza. Kozę znalazł, ale zapadła noc, zabłądził w lesie. Z daleka zobaczył ognisko i tak trafił do obozu. Prowadził kozę, która na szyi miała dzwoneczek.
Ojciec bardzo lubił piesze wędrówki. Najpierw, kiedy byłyśmy małe, chodził z nami po mieście i opowiadał, jak te ulice wyglądały przed wojną i co tam było. Pamiętam, jak zaprowadził nas na dworzec kolejowy. Dowiedziałyśmy się, że Grajewo było stacją graniczną i stąd odjeżdżały pociągi do Królewca. Z czasem nasze piesze wędrówki były coraz dłuższe, jak np. te do Kosówki, gdzie były groby zamordowanych Polaków, czy do słupa granicznego w Boguszach.
Z wykształcenia ojciec był technikiem elektrykiem, który to zawód zdobył jeszcze przed wojną w Warszawie. Pracę zawodową rozpoczął również jeszcze przed wojną w Elektrowni Powiatowej w Grajewie przy obecnej ul. Mickiewicza. Była to niewielka elektrownia pracująca w oparciu o ropę naftową. Czynna była jeszcze po wojnie, w latach pięćdziesiątych. Pamiętam straszny huk panujący na halach i czarny dym wydobywający się z komina. Jako małe dziecko bałam się tam zbliżać.
W okresie okupacji ojciec nadal pracował w elektrowni, która wówczas należała do niemieckiej firmy Ostpreussenwerk Aktiengesellschaft. Z tego okresu zachowało się zaświadczenie wystawione ojcu. Z tym okresem związana jest również praca ojca w konspiracji. Była ona o tyle ważna, że jako pracownik elektrowni miał on znacznie łatwiejszy dostęp do wielu miejsc i większą swobodę poruszania się w terenie.
Po wojnie, choć nie mógł pogodzić się z nową rzeczywistością, ojciec nadal pracował w swoim zawodzie. Najpierw w Grajewie przy odbudowie zniszczonej sieci elektrycznej, a następnie po reorganizacji w Rejonie Energetycznym w Ełku. Z ramienia Zakładu Energetycznego, jeździł na odbiory elektryfikowanych wsi powiatu grajewskiego. Często był świadkiem wielkiej radości na wsi, kiedy to po raz pierwszy w mieszkaniach zaświeciły się żarówki. Na emeryturę odszedł w 1975 r. lubił pracować społecznie. Codzienne odjazdy do pracy w Ełku zabierały dużo czasu, ale zawsze znalazł chwile, by iść na zebranie członków Samorządu Spółdzielczego „Społem” w Grajewie. Pracował też w Klubie Seniora.
Zmarł 24 czerwca 1981 r. Żył w ciekawych i burzliwych czasach, ale nie doczekał się wielkich przemian, które obecnie zachodzą.
Maria Wieczorkowska
wrzesień 2007