Spis treści

Kapice i Przechody w latach II wojny światowej


oprac. Maciej Grabowski


   Na początku powstaje kwestia: dlaczego niniejszy artykuł dotyczy wyłącznie dwóch miejscowości? Mieszkańcy wielu miejscowości na Ziemi Grajewskiej mogą znaleźć fakty, świadczące o tym, jak trudne były dzieje ich okolic oraz ludności jej zamieszkujących. Jednak napisanie dziejów Kapic i Przechód spowodowane jest przez wszystkim reakcją na fakty, jakie zostały dotychczas opublikowane na ich temat. Wobec tego podstawowym celem napisania tego artykułu jest ukazanie informacji na temat wydarzeń w obu miejscowościach w oparciu o wspomnienia żyjących świadków wydarzeń. Jako materiał źródłowy posłużyły przede wszystkim wywiady z dwoma mieszkańcami, po jednym z obu miejscowości. W tym miejscu należą się wielkie wyrazy uznania Panu Antoniemu Wróblewskiemu, który zainteresował się informacjami, jakie okazały się na temat historii Przechód. Dotarł do osób, będących w stanie uzupełnić, a niejednokrotnie skonfrontować różne informacje, głównie z książek. Poczynił wielkie starania, aby istotne wydarzenia z obu miejscowości nie zostały zapomniane. Antoni Wróblewski przeprowadził wywiady z Panem Henrykiem Łosiewiczem[i] i Józefem Pachuckim[ii]. Pan Łosiewicz był jednym ze świadków wydarzeń, jakie miały miejsce w Przechodach podczas obu okupacji, w tym zniszczeń dokonanych przez Niemców w 1944 r. w Przechodach. Kilkakrotnie we wspomnieniach podkreśla, że sam był świadkiem zaistniałych wydarzeń, niekiedy natomiast powołuje się na czerpanie swojej wiedzy od innych. Jego relacja zasługuje na szczególne podkreślenie, ponieważ jest wielokrotnie cytowana w artykule. Natomiast /Józef Pachucki posiada cenne informacje na temat jednej ze zbrodni hitlerowskich z okolic.  


Kapice i Przechody do dwudziestolecia międzywojennego
     

   Nazwa miejscowości Przechody wywodzi się od przechodu zwierząt leśnych, na które w tych miejscach urządzano polowanie. Natomiast Kapice wywodziły swą nazwę od nazwiska rodowego Kapica. Obie miejscowości ze względu na bliskie położenie bardzo wiele łączyło. Zarówno Przechody, jak i Kapice, były wsiami królewskimi. Natomiast w administracji kościelnej obie wioski należały początkowo  do parafii Białaszewo. Wymienione miejscowości powstały już w okresie rządów saskich w Rzeczypospolitej (połowa XVIII w.). W tych czasach zaczęty się gwałtowne zmiany w dobrach królewskich, które skutkowały zwiększoną wydajnością rolnictwa. Obie miejscowości rozwijały się także w czasie zaborów. Nie opodal Kapic powstały dwie kolonie, oddalone od tej miejscowości. W pierwszych latach XX w. wzniesiono tam drewnianą kaplicę, a w 1918 r. – erygowano parafię i wybudowano drewniany kościół[iii].  Z obu miejscowości zdecydowanie większą liczbę mieszkańców (grubo przekraczającą tysiąc) liczyły Przechody. Znajdowały się tam m. in. Ochotnicza Straż Pożarna, szkoła powszechna, przychodnia.
   Henryk Łosiewicz wspomniał, że w już okresie międzywojennym w Przechodach działała partia ludowa. Na jej czele stał człowiek wykształcony, jak określono Władysława Machinę
[iv]. Według Henryka Łosiewicza to właśnie on przed 1939 rokiem organizował struktury tego ugrupowania politycznego. O jego hierarchii w strukturze społecznej w latach 30. XX w. świadczy chociażby to, że miał radio, którego słuchał i znał język rosyjski. Relacja ta świadczy o tym, iż gwałtowne przyspieszenie kariery w 1939 r. u Władysława Machiny nie było dziełem przypadku. Po prostu już w latach 30. był aktywny politycznie, przygotowując się do wpływu na los mieszkańców Ziemi Grajewskiej. 


Początek władzy sowieckiej

   Henryk Łosiewicz tak wspomniał początek władzy sowieckiej: „Niemcy gdzieś podeszli za Grodno. I wracali a za nimi sowiety szli. To chwycili, jak ktoś miał jakieś tam ze sobą strzelby i się zrobiła władza. Kto tę władzę tam uzupełniał, organizował, no to trudno mnie było wiedzieć, bo ja byłem chłopcem młodym. Tylko na czele to stał (…) Machina Władysław. (…) Później jak już oni się spodziewali, że przyjdzie ta władza sowiecka, oni się zrobili wszystko władza pod bronią. Jakie oni mieli tam szarżę, to ja nie wiem, ale jak pamiętam, chodzili po polach, jak chłopy kartofle kopali. To był wrzesień. Każdy milczał, bo nie wiedział, co to będzie, co się dzieje. (…) Mieliśmy niedaleko sąsiada też, co Maciorowski Władysław się nazywał. My kartofle kopiemy, a on idzie z żoną pod czerwonym krawatem. Żona ubrana. Idą tak prosto przez pole. My kartofle kopaliśmy i każe nam rzucić te kartofle i żeby z nim iść.
- Bramy szykować, bo przyjaciele idą.
- Gdzie?
- Do Ciemnoszyj. Tam w bramę, bo nasi idą.
Mój ojciec mówi: - Lepiej ty kartofle, kop, Władek.
- No to kopta, będziemy razem jeść.
   I on z żoną poszedł bramy szykować, bo Niemcy w tym czasie odchodzili, a przyjaciele wchodzili. No i to trzeba przywitać ze wstęgami, ubrać tę bramę. I oni dlatego zeszli się na szosie w Ciemnoszyjach. Tę bramę zrobili. Nie widziałem tej bramy, bo ja tam nie byłem, ale ci ludzie z Ciemnoszyj to pamiętają, że tu przyszli te czerwonogwardziści. I robili tę bramę. I ją zrobili. Ale jeszcze Niemcy wracali. Jeszcze nie wszystkie weszli. O tym ja nie wiedziałem. Później, po wojnie, parę lat, ja z tymi chłopcami z Ciemnoszyj dobrze żyłem, jeden mnie z tych dobrych kolegów opowiadał, jak to było. Jak oni tę bramę szykowali. No i nadjechał. Już oni ją zrobili. Nadjechał Niemiec samochodem czy czołgiem. Wracali, zaczepił i rozwalił, rozciągnął. Połamał tę bramę. Kto tam to zrozumiał, kto tam słyszał te słowa, to ja nie wiem. Tylko jeden z Ciemnoszyj mnie powiedział, że Niemiec mówił: Jeszcze my tu wrócimy. No i wrócili, za półtora roku wrócili. A oni pouciekali, bo oni czekali z kwiatami. Że oni już przyjdą. Tak oni śpiewali rzed wojną:

Dość kajdan, dość niewoli,
Dość już nieludzkiej drogi,
Pójdziemy wszyscy na bój,
My, budowniczy świata …”

   Sowieci zajęli Przychody pod koniec września 1939 r. Jednym z pierwszych zarządzeń wydanych przez nowe władze, był nakaz zdania broni[v]. Dopiero wtedy pozwolono wrócić do domu. W Urzędzie Gminy z przedwojennych pracowników sowieci pozwolili pozostać tylko jednemu. Nazywał się on Franciszek Kuczyński[vi]. Był on wówczas młodym urzędnikiem, a przez sowietów został wybrany przypuszczalnie dlatego, ponieważ znał język rosyjski i prezentował poglądy komunistyczne. Ważną rolę odgrywał również wspomniany Władysław Machina, ale jako aktywny i doświadczony działacz ruchu robotniczego wypłynął on na szersze wody[vii].
   Osobami, które miały istotny wpływ na losy mieszkańców Przechód i – w mniejszym, stopniu – Kapic, byli bracia Szarneccy. Henryk Łosiewicz wspomniał, że było dwóch braci. Starszy miał na imię Adam, a młodszy był różnie nazywany (Henryk, Andrzej). „To byli chłopcy inteligentne. Nie pamiętam, co tu jest napisane, żeby oni takie rzeczy czynili
[viii]. Oni byli szeroko znajome. Bo to przed wojną nie każdy mógł wykształcić synów. Ten ich ojciec potrafił z tej biedy wykształcić tych synów. (…) Nie pamiętam, gdzie oni się uczyli. [Prawdopodobnie w grajewskim gimnazjum]. Ja ich poznałem dopiero w czasie wojny. Oni mieszkali na kolonii. Oni znali języki. Niemieckiego się uczyli. (…) Nie widziałem ich z karabinami. Wchodziłem do kościoła, jak już ksiądz wrócił z Kapic, wchodzili ludzie i ja, to widziałem jak [sowieci, a nie bracia Szarneccy] spacerowali z tą bronią na plecach. To byli za inteligentne ludzie, żeby pokazywać, co oni potrafią. Nie wiem, co oni mogli tam potajemnie robić, ale publicznie z bronią ich nie widziałem. Nie wiem o tym młodszym, ale ten starszy, to jego tak uważali jak jakiegoś lepszego człowieka, tego Adasia. Później po wojnie to w Prostkach pracował w gminie. Miał wykształcenie. A ten drugi to ja teraz dowiedziałem się, gdzie on jest. Po okupacji, jak my wróciliśmy, to ja tylko raz go widziałem, jak rowerem szarówką jechał. Ale on czegoś się bał. Widziałem jego tylko, gdy go aresztowano w gospodzie. Tam w Grajewie była taka karczma. To już było UB. Ale że on miał brata w Prostkach w urzędzie, jakoś tam wyszedł. I później po nim już ślady zaginęły. Potem, po śmierci, okazało się że on w Niemczech był”.
   Henryk Łosiewicz nie zauważył, jakie poglądy polityczne oni reprezentowali. „To takie byli ludzie pośrednie. W czas wojenny oni bali się do jakiejkolwiek strony się przyczepić, żeby po jakiejś stronie stać. Oni byli obojętni. Co oni reprezentowali, to nikt nie wie tego. To byli chłopcy mądre, nie chcieli pokazywać z kim oni są. (…) W czasie wojny byli w Przechodach. Nie byli szkodliwi dla nikogo. Jak pamiętam, to nikt na nich nie narzekał, że to byli złe ludzie, (…). Ja nie pamiętam, co tam się działo w Kapicach, że to z Kapic Orłowski napisał tak, i co on o nich tam wie, to ja nie wiem.