Ilustrowany Kuryer Codzienny - nr 74/1936


Z podróży do Prus Wschodnich.

Niemcy patrzą na nas przez pryzmat pogranicznego Grajewa.
(oryginalna korespondencja ”Ilustrowanego Kuriera Codziennego”).

   Prusy Wschodnie, w marcu. Oddawna powszechnie znana jest staranna opieka, jaką wszystkie kolejne rządy niemieckie roztaczały nad miejscowościami pogranicznymi, aby u sąsiadów swoich - zwłaszcza u Polaków, wywołać jak najkorzystniejsze wrażenie o kulturze materialnej i duchowej Niemiec.
   Czy również nasze władze polskie dbają w dostatecznym stopniu o należyty wygląd pogranicza i jak przedstawiają się te sprawy w obecnie w Niemczech za rządów narodowo-socjalistycznych?
   Dla zdobycia odpowiedzi na te pytania udajemy się na pogranicze polsko-pruskie.

Polskie miasto graniczne.
   Grajewo jest ostatnią stacją polską na terenie województwa białostockiego następna stacja Prostki, leży już po tamtej stronie słupów granicznych w Prusach Wschodnich.
   Cóż zastaje podróżnik, przybywający ze Zachodu, na tym pierwszym dworcu polskim? W budynku wcale niereprezentacyjnym poza obowiązkową salą rewizyjno-celną i kasami bagażową i biletową, jest w prawdzie poczekalnia, brak natomiast całkowicie kiosku z gazetami i książkami, a bufet kolejowy przedstawia widok pożałowania godny. Woda sodowa, kawałek kiełbasy, dzwonko śledzia, trochę papierosów, tabliczka czekolady – oto wszystko.
   Pierwsze wrażenie zatem fatalne. Żadnej strawy duchownej (czyżby „dołoj gramotnyje”!) i skąpy pokarm dla żołądka ludzi, przyjeżdżających z kraju, w którym rzeczywiście istnieją poważne trudności aprowizacyjne.
   Idziemy do miasteczka. Grajewo liczy około 10.000 mieszkańców. Przed wojną światową, kiedy ruch handlowy z Niemcami był ożywiony mieszkańcom powodziło się niezgorzej. Teraz handel z Niemcami prawie całkowicie zamarł, przemysłu poza większą fabryką taśm gumowych Grajewo nie posiada, toteż ludność na ogół żyje w biedzie.
   Magistrat grajewski zwłaszcza od czasu objęcia rządów przez nowego burmistrza Bonifacego Kozona., czyni bohaterskie wprost wysyłki, aby dostarczyć pracy jak największej ilości bezrobotnych i aby jednocześnie podnieść wygląd estetyczny miasta. A że jest to konieczne, niech świadczy choćby ten fakt, że nawet ostatnio - a więc już w okresie urzędowo przypieczętowanej przyjaźni sąsiedzkiej, nad granicę do Bogusz pod Grajewem, sprowadzane są wycieczki młodzieży niemieckiej z różnych prowincyj pruskich. Tam, przy tej zaporze granicznej objaśnia się przyszłym obywatelom Rzeszy: „Patrzcie, jak uboga jest Polska. Das ist Polen”.
   Czy nasze władze pamiętają o naszym pograniczu i czy ze swej strony przyczyniają się do poparcia wysiłków municypalności grajewskiej? Chyba nie, lub przynajmniej bardzo mało. O ile władze wojewódzkie ostatnio coraz bardziej wykazują zrozumienie dla potrzeb pogranicza, o tyle władze centralne zdają się wszystko podciągać pod jeden strychulec i z niezmąconym spokojem biurokratycznym jednakowo traktują wszystko.
   Dopiero ostatnio nareszcie dokonano oddłużenia samorządu grajewskiego. A zadłużenie to już sięgało już dość znacznej dla takiego małego miasteczka kwoty 296.608 zł. Deficyt miejski bynajmniej nie jest wynikiem jakiejś rozrzutności, lecz przeciwnie, powstał wskutek tego, że przy skromnych wydatkach administracyjnych samorząd grajewski słusznie uważał za swój obowiązek m. in. wybudować odpowiedni gmach szkoły powszechnej, aby dać dzieciom możliwość nauki, sąsiadom zaś zza kordonu wytrącić broń agitacyjną z ręki.
   Skarb państwa udzielił w swoim czasie na tę budowę pożyczki, skrupulatnie obliczał odsetki i żądał zwrotu kapitału w ratach i płacenia odsetek. Dopiero teraz na mocy decyzji komisji oszczędnościowo-oddłużeniowej zdecydowano obecny dług miasta z tego tytułu 110.400 zł. i odsetki 28.545 zł. całkowicie umorzyć.
   Dobrze przynajmniej, że obecnie decyzja ta zapadła, gdyż fatalne skutki poprzedniego ustosunkowania się władz do swego „dłużnika” oddały jak najgorsze usługi naszej propagandzie. Bo oto miasto, włożywszy w budowę szkoły od roku 1928 około 340.000 zł., nie mogło dokończyć budowy. Jeszcze do niedawna okna szkoły, wychodzące na tor kolejowy, zabite były deskami. Niemcy przejeżdżając z Prostek do Grajewa koło gmachu szkoły, uśmiechali się i opowiadali później, że w Polsce jest tak źle, iż nawet szkoły zabija się deskami…

Uratowana szkoła.
   Teraz magistrat, dzięki życzliwości wojewody białostockiego, gen. Pasławskiego i staraniom inspektora szkolnego Budzianowskiego, otrzymał z Towarzystwa popierania budowy szkół powszechny 10.000 zł., co razem z wydatkowanemi z własnych funduszów miejskich 7.000 zł. pozwoliło przeprowadzić prawie wszystkie roboty końcowe. Hańbiące deski z okien zniknęły nareszcie. Szkoła już funkcjonuje i liczy razem z równoległemi 19 oddziałów, dając naukę ogółem 1000 dzieci.
   Uporządkowano również drogę po obu stronach toru kolejowego. Magistrat urządził tam ładną aleje spacerową, a gmina Bogusze łącznie z magistratem doprowadziły do odpowiedniego stanu ulicę reprezentacyjną im. Prez. Mościckiego. Drogą ta przedzierał się niegdyś Ignacy Mościcki do Niemiec w czasie swej pracy rewolucyjno-niepodległościowej. Jeszcze niedawno ulica ta, zwłaszcza pod samą granicą pruską, tonęła w błocie.

Roboty publiczne.
   Dla zatrudnienia większej liczby bezrobotnych magistrat m. Grajewa przeprowadza od grudnia ub. roku rozszerzenie i uporządkowanie targowiska miejskiego. Na ten cel otrzymano kredyty z Funduszu Pracy.
   Dużo zrozumienia dla potrzeb pogranicznego Grajewa wykazuje obecny starosta Świechowski. Nie zamykając się w ciasnym kręgu paragrafów i przepisów, starosta Świechowski stara się również pobudzić życie społeczne w Grajewie.
   Tak tedy stopniowo zmierzają ku poprawie stosunki w Grajewie, choć dużo jeszcze jest rzeczy do zrobienia i wiele jeszcze uwagi winny władze państwowe i samorząd poświecić temu miastu, na które patrzą Mazurzy z Prus Wschodnich.
So.