Tygodnik Ilustrowany - nr 384/1867
1 Zamczysko w Raygrodzie, któremu nadano nazwę zamczyska Trojdena.
O założeniu zamku w Rajgrodzie, kronika Stryjkowskiego pod rokiem 1279 opiewa:
„Zebrawszy tedy wojsko litewskie, Narimunt ciągnął na Podlasie z Trojdenem bratem, a Jatwieziowie, pamiętając iż niedawno pierwszego oporu przypłacili Polakom gardły swemi, nie przeciwili się, ale zaraz przyjęli Narimunta w. księcia litewskiego. Potem Narimunt wszystko księztwo jatwiezkie i podlaskie dał za udział Trojdenowi bratu, który ugruntowawszy i obwarowawszy granice swoje od Krzyżaków pruskich i od Mazurów, zajechał z przygody w puszczę na łowy i znalazł górę rozkoszną nad Biebrzą rzeką, na której gdy mu się położenie miejsca spodobało, zbudował Rajgród zamek i pisał się kniaziem jatwiezkim, podlaskim i dajnowskim.”
U Voigta Rajgród ma nazwę Rogard, a u Wiganda Rongart, i ten ostatni taką daje o tej miejscowości wzmiankę: „Tymczasem doniesiono mistrzowi, że król krakowski (w r. 1360, a zatem Kaźmirz W.) z wielką siłą i w nieprzyjaznym zamiarze wystawił zamek Rongart, na granicy ziemi swojej, i listownie doniósł (mistrz) marszałkowi, że rzeczony król na uszczerbek Zakonu ów zamek wystawił, z którego to powodu marszałek wraz z komendantem z Balgi i z Brandeburgu, z wójtem samlandzkim oraz innymi wojownikami, zwrócił się przeciwko Polakom i po nieprzyjacielsku ich odpierając, budowle z gruntu zniszczył i spalił.”
Starożytna Polska zaś jeszcze dodaje: „Niewiadomo jakie były losy tego grodu, nim się stał własnością kniaziów Glińskich; z tych Michał pozbawiony został swych majętności, które 1509 r. nadał Zygmunt Iszy prawem dziedzicznem M. Radziwiłłowi wojewodzie wil. Po upływie pewnego przeciągu czasu, w skutek może zamiany, począł Rajgród składać królewszczyznę”
W podaniu Stryjkowskiego, za którem poszli i inni, powiedziano że zamek Rajgród Trojden wzniósł nad rzeką Biebrzą, a zamczysko Rajgród, o którem mowa, nie nad rzeką bynajmniej, ale nad jeziorem tegoż nazwiska, inaczej zwanem Łek, Łęk albo Łecko, z którego znacznie dalej u północnego krańca miasta rzeka Jegrznia wypływa, jest położone. Przypuściwszy więc że kronikarz Biebrzę i Jegrznię za jednę i tężsamę rzekę uważa, to przecież jezioro nad którem stał zamek, za toż samo z rzeką nad którą go nigdy nie było, chociaż z tego jeziora wypływa, brać nie mógł. O tak gruby błąd Stryjkowskiego, kronikarza drobiazgowego do zbytku i osobiście zwiedzającego kiedyś te strony, posądzać trudno, i wnosićby ztąd wypadało, że Trojden gdzieś nad Biebrzą rzeczywiście zamek sobie pobudował i że zamczysko przez nas opisywane zastosować raczej należy do przytoczonej wyżej relacyi Wiganda, a to na tej jeszcze zasadzie że skoro Krzyżacy znaczni po czasach Trojdena nie ścierpieli pod swoim bokiem warownego zamku, wystawionego przez władzcę ówczesnego Polski i zburzyli forteczkę niebawem, nie można przypuścić aby znosili z pokorą sąsiedztwo Trojdena, człowieka burzliwego i zaborczego, i dozwolili mu bezkarnie stawić ku swej wygodzie nad ich dzielnicą zamek. A i o tem trzeba pamiętać, że Trojden był w kraju zagarniętym, że srogim był dla swych podwładnych, a zatem mając we własnych stronach wewnętrznych nieprzyjaciół, a w sąsiedztwie Polaków, Mazurów i Krzyżaków, na stanowisku tak wysuniętem ku ich przednim strażom jak zamek rajgrodzki, żadną miarą utrzymaćby się długo nie mógł. Nazwa w tym razie nic nie stanowi, bo jest jeszcze inne miasto Rajgród, a to nad Bohem, blizko Bracławia, jest i wieś Rajgrodzik w tych stronach; dlaczegóżby więc nie mógł być w swoim czasie nad Biebrzą Trojdenowy zamek tegoż nazwiska?
Na domysł ten naprowadzać się zdaje i samo zamczysko rajgrodzkie, bo chociaż ono leży w miejcowości szczególnie przez Litwinów do wznoszenia kopców poszukiwanej, to z drugiej strony okolice jeziora Łecko są tego rodzaju, że ktokolwiekby tam chciał warownię owego czasu wystawić, nie w innym jak w tym samym punkcie, z natury obronnym, byłby zniewolonym to uczynić. Następnie zamczysko to nie nosi na sobie żadnych śladów szańców, bez których litewskie pilokalnie, a tem bardziej te które wyłącznie za miejsca obronne służyły, nigdy się nie obeszły. Bacznie przyglądając się temu zamczysku, łatwo dostrzedz, że oprócz korzystania z dzikiej natury, niewiele troskano się o wzmocnienie tej miejscowości, i że oprócz palisady w połowie wysokości góry na krawędzi płaszczyzny nakształt drogi ją otaczającej, żadne wały ani przekopy zamku nie broniły. Nic dziwnego więc że Krzyżacy tak łatwo go dostać i w perzynę, obrócić zdołali, jeżeli podanie Wiganda pod nazwą Rongart, a Voigta Rogard, tej a nie innej miejscowości dotyczy.
Aby te wątpliwość rozwikłać, wypadałoby zwiedzieć okolice nadbiebrzańskie i poszukać w nich horodyszcza, któreby zgadzało się z relacyą Stryjkowskiego, co pozostawiając czasowi lub ludziom dobrej woli, przystępujemy do szczegółów miejscowości niniejszem określanej.
Do wzmianki powyższej co do położenia zamczyska rajgrodzkiego dodać należy, że znajduje się ono na wschodnim brzegu jeziora, tuż za kościołem. Powierzchnia jego przedstawia czworobok do kształtu półwyspu zastosowany. Linia tego czworoboku, stanowiąca kres wyniosłości, ma za podstawę urwisko nader stromo nad wodą sterczące. Dwa boki wzgórza mają spadzistość łagodniejszą w połowie, jak się rzekło wyżej ustępem płaskim, niby drogą, przepasane. Od strony lądu idzie się przesmykiem, który łatwo możnaby przekopać i wodą od góry przedzielić, i wstępuje się po lekkiej spadzistości na szczyt zamczyska, z niego zaś cudny widok na jezioro i jego okolice się odkrywa.
Ściana stanowiąca urwisko nad jeziorem, odarta jest z murawy zieleniejącej się na innych miejscach wzgórza i przedstawia grunt gliniasty, u wierzchu tylko warstwą czarnoziemu na stopę przykryty. Roztopy wiosenne i ulewy, opłukując tę nagą stronę, wynoszą z niej różne przedmioty i staczają na dół. Oglądaliśmy też ze szczytu tego urwiska szczątki fundamentów, ułamki cegieł i belki przepalone. Na dole widzieliśmy mnóstwo skorup, glinianych naczyń grubo wyrabianych, ułamki szkła blado-zielonego, zdaje się że ze zbitych szyb pochodzące, bronzowe blaszki, kości zwierząt, lecz nadewszystko nas zastanowiło naczynie prawie całe wodą wymulone z wnętrza góry, a to z. swego kształtu, który był taki. Wystawmy sobie dwie miseczki ośmiocalowej średnicy w otworze, o ścianach grubych na 1/2 cala, dnami w ten sposób do siebie obrócone, że jedna z tych miseczek służyła za podstawę, druga za czarę, i dna te połączone rękojeścią grubą na 1 1/2 cala, a kształt naczynia tego zbliżony będzie do jakiegoś puharu, którego każda strona zarówno za podstawę jak i wierzchołek służyć mogła.
Ułamków podobnych zupełnie naczyń, tak formą jak rozmiarami i wyrobem, widzieliśmy tam niemało; coby zaś te naczynia miały za znaczenie, niech znawcy wyrzekną. O zamczysku rajgrodzkiem u ludu okolicznego żadnych podań dopytać się nie można, jakby dzisiejsze pokolenie tutejsze nic wspólnego nie miało z ludźmi którzy niegdyś te strony zamieszkiwali. Że zaś podobne zapomnienie, czy nieświadomość ludu co do zabytków tego rodzaju powtarza się prawie wszędzie, wyobrażamy więc sobie, że jakieś okoliczności tak silnie uwagę przodków jego, niegdyś w sąsiedztwie tych zabytków przebywających, zajmowały, iż pośród tego zajęcia wszelka pamięć przeszłości, wszelkie wspomnienia o niej i tradycye na wieki zapomniane zostały zapomniane aż do nazwy miejscowości.